Po dłuuuuuuuuuugim celebrowaniu stanu ZERO chciało by się jakoś efektownie obwieścić , że zaczynamy stawianie mórów.... Ale nic z tego. Mury już stoją. Stanęły w ekspresowym tempie, a ja patrząc na pracę naszej ekipy dostałam oczopląsu - dosłownie. Panowie zasuwają jakby ich diabeł gonił. Fakt, idą na ilość (budów) ale w zasadzie nie mamy im nic do zarzucenia (raczej odwrotnie). Dużą zaletą okazło się, że stawiali już Lawendę, dzieki temu korzystamy z ich doświadczenia w tym temacie.
A tak to wyglądało:
dzień przed...
DZIEŃ I (wtorek ,14.07)
stan na koniec dnia: i wszystko było by super, poza wszechogarniającym nas klejącym sie błotem. Wystarczy, że trochę popada, a glina zamienia się w klejące mazidło - okropność...
Ale nie poddajemy się :) jeden dzień przerwy i w czwartek panowie walczą dalej.
DZIEŃ II (czwartek, 16.07) :
zaczynają szalować strop...
DZIEŃ III - nie zdążyliśmy udokumentować
DZIEŃ CZWARTY (sobota, 18.07) : strop zaszalowany, zbrojenie zrobione. Stali poszlo tyle co na dobry bunkier. Ale majac na uwadze, że przez naszą dzialkę lubią przechodzić tornada, tudzież trąby powietrzne, raczej nie będziemy na tym oszczędzać.
i to by było na tyle znowu czekamy na ciąg dalszy. W przyszłym tygodniu się zalewamy. Później miesiąc przerwy, co by beton dobrze związał i stawiamy ściany szczytowe (w zasadzie ścian kolankowch brak). Deski na wieźbę pocięte i przygotowane w tartaku, cegła na kominy wybrana, projekt rekuperacji zrobiony, co do okien tez juz mam swoją koncepcję. Celujemy na SSZ na jesień.